Kilka dni temu pojechaliśmy na #zwiedzANKI. Piękna pogoda, Felutek się lepiej czuł więc postanowiliśmy pokorzystać. Mimo, że plecak przyszykowaliśmy wieczorem, to jak zwykle, rano i tak wyruszyliśmy spóźnienie i najpotrzebniejsze rzeczy zbieraliśmy w biegu. Tym razem #zwiedzANKI padły na „Dom motyli”.
Z uwagi na pogodę chciałam, żeby było na zewnątrz, dużo łażenia i atrakcji dla dzieci. Koleżanka mi poleciła że jest super, wszystko genialnie przygotowane pod dzieci, masa zabawy, a i blisko.
Zajechaliśmy na miejsce, wysiedliśmy z auta, a ja zaczęłam w plecaku szukać kremu z filtrem, bo słonko mimo rannej godziny bardzo mocno grzało.
Ja: Kocie, krem widziałeś?
S: Nie, nie widziałem.
Nie ma. Cholera. Dzieciaki w spodenkach, roznegliżowane. No spalą mi się białasy jak nic. Na terenie był sklep, poszliśmy więc od razu w poszukiwaniu czegoś z filtrem. Nie ma. Skończył się. No szlag. Wiecznie coś. Co robić?
Felutek już podekscytowany oglądał żółwie, Buba bujała nóżkami w wózku, a mnie zżerały wyrzuty sumienia. Od razu miałam jazdy, że na pewno udaru słonecznego dostaną.
S w telefonie sprawdzał już najbliższe sklepy i apteki. Niestety w niedzielę rano wszystko było zamknięte i żeby coś kupić trzeba było wracać do miasta.
Podchodziłam właśnie do Felutka wytłumaczyć, że tata na chwilę pojedzie, a my zostaniemy, kiedy kątem oka zauważyłam kobietę.
Smarowała swoje dzieci! A w ręku trzymała cała butlę kremu. Niewiele myśląc ruszyłam do niej.
Ja: Przepraszam, ja wiem, że nie powinnam, ale zadam głupie pytanie.
K: Słucham.
Ja: Bo ja kremu z filtrem zapomniałam, a w sklepie nie ma. Boję się, że mi się dzieciaki popalą. Czy pożyczy mi Pani troszkę?
K: Pewnie.
Wysmarowałam dzieci i szczęśliwa podziękowałam kobiecie.
S patrzył na mnie tylko, kręcił głową i się uśmiechał. Wiedziałam, że zaraz się odezwie i powie, że przypałowiec jestem i szybciej robię niż myślę.
Ja: Co?
S: Ania, Ty w ogóle nie masz w sobie wstydu. Zero skrupułów.
Ja: Mam Kocie, mam skrupuły. Właśnie, że mam. Bo na ten przykład, to ja też chusteczek mokrych nie wzięłam z domu, a ta kobita miała.