I znowu źle.
Pozwalacie się komuś wtrącać w „wychowywanie” waszych pociech??? Mnie szlag trafiał, bo ciągle ktoś miał coś do powiedzenia. To źle nosze, po co w ogóle nosze, a czemu nie nosze. Porażka. Wiecznie coś było nie tak. Nerwy, stres, bo milion ludzi i milion opinii.
Nie wiadomo było kogo słuchać, więc jednogłośnie stwierdziliśmy z S, że robimy po swojemu. Tzn. tak jak uważamy my i tak jak nam Majka doradzi 😜. Ale to nie tak, ze Majka pytała o doradztwo. Ona pytać nie musiała 😬, bo doradcy stanowisko nadała sobie odgórnie sama.
Pisze do mnie ostatnio:
M: Hej. Co robisz?
Ja: Szukam.
M: Czego?
Ja: Chodzika dla Buby.
M: Po co?
Ja: Feluś wylał całą wanienkę wody na dywan w salonie i skoro dywanu nie ma, to pomyślałam, że Buba by w chodaczku pośmigała.
M: Chodak za bardzo obciąża bioderka.
Ja: Ale ja chciałam tylko tak, na kilka tygodni.
M: Nie. Nie zgadzam się.
Ja: Ale Maja!!!!
M: Nie. Nie ma mowy.
Ja: No dobra. Zrozumiałam. Uciekam, bo nie mam jak pisać.
M: A co robisz?
Ja: Dywanu szukam 😊😊😊.
Ha. I to ja mam tę moc😉.
No ba 😂
To lubie .Taka prawdziwa siostrzana milosc.
Najprawdziwsza ❤